Pare dni temu, wrzuciłem krótki wpis na Threadsach dotyczący moich przemyśleń związanych z kreatywnością i chronicznym brakiem czasu. Stwierdziłem, że warto rozwinąć tę myśl, stąd ten post.
Na codzień pracuję w korporacji, do tego mam małe dziecko w domu i fotografia jest dla mnie pewnego rodzaju odskocznią od wszelkich obowiązków i stresów. Jednak jak łatwo się domyślić, mam bardzo ograniczoną ilość czasu aby kultywować tę pasję. W praktyce sprowadza się to do kilku godzin w sobotę albo niedzielę, gdzie na zmianę z żoną probujemy wyodrębnić trochę czasu tylko dla siebie. Czekam na tę chwilę z utęsknieniem cały tydzień, snuję plany co zrobię, gdzie pojadę och i ach. Dodatkowo, ostatnio próbuje swoich sił z kanałem na Youtube, co jak się okazało jest ogromnym przedsięwzięciem. Przygotowanie pomysłu na film, pisanie skryptu, filmowanie, montaż, tworzenie miniaturki i tytułu, wszystko to pochłania wiele godzin. No i właśnie, kiedy przychodzi ten moment na tworzenie, co się dzieje? A no nic. Kompletna blokada. Każda próba sklecenia kilku zdań przed kamerę kończy się fiaskiem, a ja odczuwam frustrację i żal do siebie, że marnuję TAKĄ okazję.
Skąd to się bierze? A no jak łatwo się domyślić, z przemęczenia, nagromadzonego stresu, wysokich oczekiwań postawionych przed samym sobą, wrodzonego perfekcjonizmu. Przypomniałem sobie dlaczego praca kreatywna oraz praca jako freelancer nie jest dla mnie. Mój charakter nie idzie w parze z taką formą zatrudnienia. Nie wyobrażam sobie stresu związanego z tym, że spłata raty kredytu, opłata rachunków czy zakup jedzenia jest bezpośrednio powiązana z tym czy mam „wenę” czy jej nie mam. Jednak praca w korporacji, jak ogłupiająca by nie była, daje ogromne poczucie bezpieczeństwa. To nie znaczy, że jest łatwiejsza niż praca jako freelancer bo również wymaga ogromnego zaangażowania, ale w przynajmniej w moim wypadku, daje mi taki komfort, że jak mam gorszy dzień to nie zostanę z niczym. Po prostu usiądę następnego dnia, odrobię zaległości i wszyscy będą zadowoleni. Jak swój własny szef, sam jestem odpowiedzialny za swoje wyniki, co ma dobre, ale i złe strony.
Niby każdy marzy o tym żeby praca była jego pasją. To ja Wam powiem, że ja nie. Miałem w życiu wiele hobby, którym oddawałem się bez reszty, i w każdym z nich próbowałem je jakoś zmonetyzować, choćby pod pretekstem tego, że jak będę zarabiał na czymś co kocham to będę miał więcej pieniędzy żeby zainwestować ponownie w to hobby. No i czasem się udawało, ale za każdym razem wiązało się to z tworzeniem wobec siebie oczekiwań, które nie zawsze udawało się spełnić. Wtedy przychodziły wyrzuty sumienia, presja i cały czar i pasja do danego hobby ulatywały. Dlatego nie chce popełnić tego samego błędu z fotografią. Chcę aby pozostała moją pasją, a nie kolejną drogą do zarabiania pieniędzy. Myślę, że jest to lepsze i dla mnie i dla potencjalnych odbiorców mojej fotografii, którzy będą mogli poczuć, że to co tworzę jest prawdziwe, a nie stworzone dla pieniędzy.
Nie oznacza to, że dalej nie będę próbował rozwijać swojej obecności w mediach społecznościowych, ale na pewno nie będzie to za wszelką cenę i kosztem mojego „zajechania się” dla lajków i wyświetleń.
Ps. mimo, że tego dnia nie udało mi się nagrać materiału na YouTube, to się jednak udało się złapać kilka fajnych kadrów ;)
A Wy jak radzicie sobie z blokadą twórczą? Dajcie znać w komentarzach.